piątek, 8 sierpnia 2025

Dark Sanctuary: wywiad z Dame Pandora (Sophie)

                                                       

Jeden z najważniejszych przeprowadzonych przeze mnie wywiadów, gdyż żałobny neoclassical darkwave Francuzów z Dark Sanctuary towarzyszył mi przez długie lata kształtowania się mojego zróżnicowanego gustu muzycznego. To muzyka idealna do słuchania w trakcie spacerów po zapomnianych cmentarzach. I choć trudno nie porównać Dark Sanctuary do wczesnego neoklasycznego oblicza Dead Can Dance (zwłaszcza do mistrzowskiej "Within the Realm of a Dying Sun" (1986), jednak muzyka Francuzów wprost kipi od melancholii, żałoby, smutku i jest na tyle poruszająca, że mogę ją zrównać z ulubionymi kapelami funeral doom metalowymi. W dodatku wokale Sophie są niezwykle piękne i angażujące słuchacza. To doprawdy niezwykła wokalistka. Marzyłem o zrobieniu tego wywiadu od dawna. Szkoda, że nie doczekał się publikacji w miejscu, w którym powinien był się znaleźć. 

Oddaję głos Dame Pandora (Sophie, Iris Capriconrn):

W przeszłości współpracowałaś z kilkoma artystami. Czy jest ktoś z kim naprawdę chciałabyś współpracować?

Oczywiście jest wielu artystów, z którymi chciałabym współpracować, ale te marzenia zachowuję dla siebie. W tej chwili nie mogę się doczekać się duetu na moją nową EP-kę Iris Capricorn z Ombeline, wokalistką Asylum Pyre, artystką pochłoniętą wszystkim tym, czego się podejmuje. Uwielbiam pracować z ludźmi, którzy żyją intensywnie, którzy angażują się w swoje projekty bez zastanowienia. Czas nie zawsze jest jednak przyjacielem i pędzi w zawrotnym tempie. Chciałabym dotrzeć do sedna, esencji tego, co we mnie kipi, a minęły miesiące, a nawet lata, odkąd włączyłam Ombeline do swojej twórczości. Na szczęście muzyka nauczyła mnie cierpliwości. 

Z którymi artystami ostatnio współpracowałaś? 

Moją najnowszą współpracą jest współpraca z alzackim zespołem dark folkowym Towarb - dzięki wspólnej muzycznej fascynacji. Muzycy Towarb kreślą legendy Alzacji w języku alzackim, z wysublimowanymi harmoniami wokalnymi i bardzo mroczną atmosferą. Miałam szczęście zostać zaproszona do zaśpiewania na żywo w kilku utworach Towarb i mam nadzieję, że uda mi się ich zaprosić ponownie na moją kolejną EP-kę. To było wspaniałe spotkanie, które obiecuje wspaniałe rzeczy na przyszłość. 

Jestem również gościem na albumie "Breathe in, breathe out" Milosa Asiana, artysty stojącego za moim projektem, Iris Capricorn, gdyż jest on realizatorem dźwięku i współpracownikiem. Przyjaciel od 30 lat, z którym zaczęłam tworzyć muzykę, gdy mieszkaliśmy w Katarze i z którym wspólne tworzenie muzyki jest czymś naturalnym. Niezwykle grzeczny, hojny i płodny artysta, który poświęca życie muzyce - to rzadkość, o której wypada wspomnieć! 

Śpiewam także na albumie "Talvi" Le Prochain Hiver wydanym przez Antiq. To jeden z projektów Hylgaryssa z Dark Sanctuary, który powraca do brzmień black metalu lat 90tych, na których między innymi się wychowałam. Nagrywając te czyste wokale wyobrażałam siebie, jak śpiewam dla mojego black metalowego zespołu i muszę przyznać, że było to bardzo odmładzające doświadczenie. 

Czy pamiętasz współpracę wokalną z The Vision Bleak przy ich horror metalowym arcydziele "The Deathship has a New Captain" (2004)? Czy lubisz ich nastrojowy horror metal oraz mroczny, romantyczny, doom folkowy styl Empyrium?

Pamiętam to bardzo dobrze, a nagrywanie naszego albumu "Les Memoires Blesses" w Klangsmiede Studio E było fantastycznym doświadczeniem. Markus i Tobias, którzy odpowiadali za nasze nagrania byli w tym czasie u progu czegoś nowego w The Vision Bleak, projekcie silnie osadzonym w kinematograficznym uniwersum. Byłam zaszczycona, że mogłam dołożyć swój mały kamyczek do tej budowli poprzez mój głos i z przyjemnością eksperymentowałam z czymś innym. Niezależnie czy chodzi o Empyrium, The Vision Bleak czy o inne ich projekty, zawsze są bardzo wyrafinowani i czuć ich niezwykłe zaangażowanie w produkcję, co jest godne podziwu. 

Czy pamiętasz może dokładnie moment, w którym zasiliłaś skład Dark Sanctuary w 2000 roku? Czy znałaś wówczas poprzednie albumy zespołu?

Nie znałam wówczas zespołu, ale byłam już częścią paryskiej sieci black metalowej. Śpiewałam dla Black Dementia, zespołu mojego partnera, który przez wspólnych znajomych dowiedział się, że Dark Sanctuary szukają nowej wokalistki. Posłuchałam ich muzyki i wydawała mi się czymś nowym, unikalnym: śpiewanie w języku francuskim nie było zbyt powszechne, utwory były długie i skupiały się na budowaniu określonego nastroju, a całość była już bardzo dopracowana i profesjonalna. Umówiliśmy się więc z Arkdae w kawiarni, aby omówić moje dołączenie do DS. Chciałam dowiedzieć się, czego dokładnie szukają u nowej wokalistki w tym konkretnym momencie transformacji. Następnie przyszłam na przesłuchanie w obecności całego zespołu, z innym wokalistą. Podstawowym założeniem było rozpoczęcie od dwóch uzupełniających się wokali; w sumie to, że nie jestem sama na tej frontalnej pozycji działało na mnie uspokajająco. Potem z jakiegoś powodu zaczęłam śpiewać sama i muszę przyznać, że dla kogoś raczej nieśmiałego i niepewnego siebie było to na początku nieco skomplikowane. Porównanie z Marquise Ermią, poprzednią wokalistką Dark Sanctuary nasuwało się same i nawet jeśli mamy zbliżone wokale, zmiany w produkcji, po nagraniu "L'etre las...l'envers du miroir" (2002) zaakcentowały różnicę. Dark Sanctuary cieszyli się już wówczas pewnym uznaniem, a oczekiwania niektórych fanów zespołu były precyzyjne i nie zostały spełnione. Od samego początku musiałam się też dopasować do grupy, która dobrze się znała, ale nasz cotygodniowy harmonogram prób, a następnie sesje nagraniowe w Niemczech, koncerty i zmagania z przeciwnościami losu szybko stworzyły rodzinną atmosferę. Nawet dziś, gdy życie toczy się własnym torem i oddala nas od siebie, nasza wspólna relacja jest wyjątkowa i przesiąknięta wspomnieniami, które należą tylko do nas. 

Czy możesz wymienić kilka wokalistek, które były/nadal są dla Ciebie wokalną inspiracją? 

Jako nastolatka uwielbiałam Tori Amos i Bjork. Lisa Gerrard (ex-Dead Can Dance), Natalie Rassoulis (pierwsza wokalistka Chaostar), a także ciepłe, niskie i orientalne wokale takie jak Soeur Marie Keyrouz i Divny Ljubojevic zawsze mnie fascynowały. Wokale Kiry Skov i Marii Faust na albumie "In the Beginning" są również godne podziwu. Uwielbiam głos, który eksploruje wszystkie swoje oblicza i sięga granic, by odnaleźć coś pięknego np. niskie dźwięki w Circuit des Yeux są niezwykłe i niepokojące. 

Jakie są Twoje ulubione zespoły darkwave, neoclassical darkwave bądź black metalowe (z Francji, ale też z innych krajów)?

Wśród zespołów darkwave wymieniłabym Kaelan Mikla, Lebanon Hanover, She Past Away i Molchat Doma. Obecnie słucham tych samych piosenek np. Therapy?, Rome, New Model Army, Irfan, Circuit des Yeux, Dead Can Dance, Gaate, Kate Bush, Eivor i Charlotte Wessels. A kiedy potrzebuję się nad czymś skupić, wówczas sięgam po muzykę klasyczną Szopena i Liszta. Na szczęście aplikacja streamingowa, z której korzystam rekomenduje mi piosenki na podstawie moich wcześniejszych i obecnych odczuć, wyborów, więc co jakiś czas mogę mieć nową muzyczną obsesję. Już nie słucham black metalu, ale kiedy nagrywałam wokale dla Le Prochain Hiver cofnęłam się prawie o 30 lat, do czasów, gdy śpiewałam w Black Dementia i natychmiast odkryłam głębokie emocje, które mną kierowały w tym stylu. Black metal jest surowy i nastrojowy, a ja to w pełni szanuję. 

Zawsze lubiłem smutną, melancholijną i żałobną muzykę Dark Sanctuary. Przypominała mi o mojej pasji/zainteresowaniu starymi i często opuszczonymi cmentarzami. Czy interesują Cię cmentarze i nagrobki? Jeśli tak, które z cmentarzy z przeszłości wywarły na Tobie największe wrażenie?

Odkąd pamiętam zawsze znajdowałam ukojenie na cmentarzach. W dzieciństwie chodziłam sama na cmentarz w mojej wiosce, ponieważ odczuwałam, że tam przynależę... Nadal tak jest. Uważam ten cmentarz za miejsce, gdzie mogę się cieszyć tak bardzo potrzebną przerwą. 

Kiedy przyjechałam do Paryża w 1996 roku to od razu znienawidziłam to miasto, ale na szczęście mieszkaliśmy niedaleko cmentarza Pere Lachaise i jeździłam tam co weekend, żeby się zregenerować. Ten cmentarz zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu. To oaza spokoju w kompletnie szalonym mieście. 

Spędziłam też dużo czasu na londyńskim cmentarzu Highgate, który również wywarł na mnie ogromny wpływ. Uwielbiam patrzeć jak natura przejmuje kontrolę i przeobraża miejsca, w których spoczywamy. A ostatnio cmentarze w Berlinie, a zwłaszcza cmentarz Heerstrasse z jeziorem i całkowicie sielską atmosferą, były dla mnie odkryciem. 

Czy widziałaś "The Iron Rose" (1973), subtelny, oniryczny i przejmujący horror francuskiego reżysera Jeana Rollina? Jego akcja rozgrywa się na starym cmentarzu, a melancholijny nastrój filmu kojarzy mi się z muzyką Dark Sanctuary. 

Nie,, nie widziałam tego filmu, ale pamiętam, że w 1997 roku miałam kasetę wideo z filmem "Two Vampire Orphans" Rollina. Muszę jednak przyznać, że nie wspominam tego filmu zbyt miło. 

Jak fani Dark Sanctuary przyjęli album "Cernunnos" (2023) oraz EP-kę "Iterum"? W jaki sposób wyglądał proces tworzenia muzyki na "Cernunnos"? 

Ten album z pewnością brzmi nieco inaczej niż poprzednie albumy Dark Sanctuary. Arkdae skontaktował się z nami w 2021 roku z szaloną propozycją reaktywacji Dark Sanctuary i wszyscy byliśmy do niej entuzjastycznie nastawieni. Oczywiście był to dla nas zupełnie nowy sposób komponowania i nagrywania, ponieważ w przeszłości byliśmy przyzwyczajeni do cotygodniowego wspólnego przerabiania kompozycji na sali prób, a następnie nagrywania wszystkiego całościowo w studiu nagraniowym w krótkim, ściśle określonym czasie. Dziś jesteśmy bardziej zależni od życia zawodowego i rodzinnego, a także od odległości geograficznej. Wszystko musiało zostać na nowo przemyślane, ale zmusiło nas to do odmiennego sposobu pracy, co było dość interesujące. Przykładowo mogłam więcej eksperymentować, sama poświęcając czas przed mikrofonem, bez presji odmierzającego czas zegara i pozostałych członków zespołu czekających na rezultat po drugiej stronie studyjnej szyby. Uznałam to za bardzo wyzwalające doświadczenie i to właśnie pozwoliło mi dać z siebie jak najwięcej - inaczej niż w latach 2000+. 

Odzew fanów był niesamowity. Bardzo mnie to cieszy, że nasza muzyka wciąż porusza ludzi, a dawni fani wciąż są z nami. Nawet jeśli nie możemy występować na żywo tak jak w przeszłości, czujemy to ciepło za pośrednictwem mediów społecznościowych, a to jest samo przez się bardzo poruszające. 

Niestety nigdy nie widziałem Dark Sanctuary na żywo. Jaki był najbardziej pamiętny i wzruszający koncert DS w historii zespołu? Czy macie jakiekolwiek plany odnośnie przyszłych występów na żywo?

Po pierwsze, nasz pierwszy koncert na Wave Gotik Treffen w Lipsku. Widok wyprzedanej sali i występ w takiej scenerii był bardzo ekscytujący. Po drugie, nasz ostatni koncert w Londynie w 2009 roku, w kościele św. Pankracego. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to nasz finalny koncert. Było to niezapomniane miejsce. Po prostu przeżywaliśmy wyjątkowe chwile w wyjątkowym miejscu. Dziś nie postrzegamy Dark Sanctuary w kategorii zespołu koncertującego. Organizacja logistyczna koncertów DS jest zbyt skomplikowana. Nie było nam łatwo nawet wówczas, gdy wszyscy mieszkaliśmy w tym samym regionie i mogliśmy widywać się na próbach. Dziś jest o wiele więcej czynników, które niestety sprawiają że przyszłe granie koncertów przez Dark Sanctuary jest niewykonalne. 

Jaka jest historia innych Twoich projektów, a mianowicie Iris Capricorn i The Wishing Machine?

Po zakończeniu Dark Sanctuary rzuciłam się w wir fotografii i na jakiś czas zawiesiłam aktywność muzyczną. Wtedy poznałam Lionela Huberta, który interesował się electro; ja również potrzebowałam czegoś nowego, zupełnie innego, aby powrócić do tworzenia muzyki. I tak stworzyliśmy The Wishing Machine. Wszechświat wizualny powierzyliśmy artyście Nono La Mine, dzięki czemu miałam paryską electro-popową przerwę w mojej muzycznej karierze. 

Potem wyjechałam do Los Angeles i Strasburga. Minęło trochę czasu, odkąd chciałam powrócić do moich mrocznych inspiracji, które zawsze mnie w pełni definiowały. Zaczynałam nowe życie, a izolacja dała mi przestrzeń, której tak bardzo potrzebowałam. Musiałam zanurzyć się w niej i dać życie Iris Capricorn. Mogłam w pełni poświęcić czas na pracę nad kompozycjami i tekstami będąc w zgodzie z moim wszechświatem. I tak zaczęły się kształtować zalążki mojego debiutanckiego albumu. Wówczas los sprowadził z powrotem osobę, która była dla mnie bardzo ważna na samym początku mojej działalności muzycznej w Katarze (1994 r.): Milosa Asiana. Byliśmy wówczas w tym samym licealnym zespole muzycznym, a 25 lat później dzięki izolacji spotkaliśmy się ponownie na portalach społecznościowych. Nagrałam kilka partii wokalnych do jego projektu muzycznego, a on zaproponował, że będzie mi towarzyszył jako inżynier dźwięku przy masteringu i miksie Iris Capricorn. Bez niego Iris Capricorn nie byłaby w tym samym miejscu, gdzie jest dzisiaj. Był siłą napędową, której czasem potrzebowałam, by zachować pewność siebie i śmiałość, by wybiegać myślami dalej w przyszłość i myśleć na wielką skalę. Obecnie pracuję nad drugim albumem (nadal z Milosem), ale z udziałem przyjaciół takich jak Ombeline z Asylum Pyre, Towarb i Ahesdis, naszą skrzypaczką z Dark Sanctuary.

Jesteś utalentowaną i cenioną fotografką. Czy jesteś samoukiem? Który rodzaj fotografii jest Twoim ulubionym, tudzież najbardziej wymagającym?

Zaczynałam jako samouk ucząc się z innymi fotografami, a następnie w 2010 roku ukończyłam studia, by uzyskać dyplom. Dzięki temu mogłam przez kilka lat pracować dla dużej agencji fotograficznej w Paryżu, gdzie studiowałam prace największych fotografów i pomagałam uwieczniać ich dokonania. 

Jeśli chodzi o moją twórczość zawsze preferowałam fotografię modelek studyjnych, nawet jeśli w moich najnowszych pracach takich jak moja srebrna seria Parlamentu Europejskiego w Strasburgu dominują linie i krzywizny, a postać ludzka jest w nich całkowicie nieobecna. Moim ostatnim i zdecydowanie najbardziej pamiętnym doświadczeniem fotograficznym była współpraca ze stowarzyszeniem Souvenange, które zapewnia rodzicom cierpiącym z powodu żałoby okołoporodowej zdjęcia ich dziecka, które mogą zachować jako pamiątkę. Niestety we Francji jest to wciąż temat tabu, a rodzicie często czują się osamotnieni w obliczu tak dojmującej pustki, którą tylko oni potrafią pojąć, zrozumieć. Fotografia nabiera wtedy wręcz kojącej, oczyszczającej roli (katharsis). Nie mam obecnie czasu na fotografię, ale zrozumiałam, że moja praca jest cykliczna i wrócę do niej w sprzyjającym temu czasie. 

Czy potrafisz wymienić kilku fotografów, tudzież filmowców, których darzysz podziwem?

W wieku nastoletnim byłam zafascynowana zdjęciami Petera Marsdena. Później to mroczne, makabryczne szaleństwo Joela Petera Witkina zalało mnie niczym fala przypływu. Poznałam tego artystę w Paryżu, i jest on, nawiasem mówiąc, niezwykle zabawną i pełną energii osobą! Cały nurt piktorializmu z przełomu XIX i XX wieku uważam za bardzo wysublimowany i zachwycający. Opowiadanie historii za pośrednictwem fotografii, wykorzystywanie kodów historii sztuki, malowanie światłem, sprawianie, że ludzie marzą... moim zdaniem to kluczowe role fotografii. 

Czy byłaś kiedykolwiek w Polsce?

Niestety nie!

Mroczna muzyka potrafi być niezwykle poruszająca i potężna. Czy ciągnie Cię do muzyki pełnej intensywności, mroku, tęsknoty i ciemności? Dlaczego?

Zdecydowanie. Pociąga mnie wszystko to, co odzwierciedla moje emocje. Zawsze żyłam z melancholią, której nie potrafię trzymać na wodzy i która mnie napędza. Mogę słuchać innej muzyki, ale zawsze będę wracała do mrocznych dźwięków. To powrót do domu, w którym czeka na mnie ciepło i ukojenie.

Czy macie już plany na nagranie kolejnego albumu Dark Sanctuary?

Oczywiście. Co prawda nie będziemy nagrywać nowych albumów w takim tempie jak w latach 2000 wzwyż, ale na pewno będzie kolejny album.

Gdybyś miała wybrać Twoje 5 ulubionych albumów byłyby to...?

Depeche Mode "Songs of Faith and Devotion" - za niemal mistyczną duchowość i fatalizm, które się wzajemnie przeplatają.

Morthem Vlade Art "Herbou dou Diable" - po raz pierwszy usłyszałam te utwory na pokazie Grand Guignol w Paryżu w latach 90tych i ten album jest po prostu idealny. 

Dead Can Dance - ich debiutancki album (nawet jeśli nie brzmi, tak jak chcieli!) oraz "Within the Realm of a Dying Sun" - szorstki diament i jego nieoszlifowana wersja. Oba niezbędne w każdej kolekcji. 

Spiritual Front "Armageddon Gigolo" - taki filmowy, podróżuję za każdym razem, gdy go słucham.

Chaostar "Threnody" - byłam pod wrażeniem całkowicie innowacyjnego charakteru tego albumu. Orkiestralne fragmenty, jakże charakterystyczne dla muzyki Septic Flesh znalazły tutaj swoje miejsce. 

----

Kilka polecajek dotyczących Dark Sanctuary (i nie tylko):

Mój ulubiony album Francuzów:

https://peaceville.bandcamp.com/album/les-memoires-blessees

Niezwykle ciekawy "Cernunnos" (2023):

https://avantgardemusic.bandcamp.com/album/cernunnos

"Seul, Face Au Sinistre", "L'Arrogance" i "Le recontre fatale" (po prostu kocham te piosenki):

https://www.youtube.com/watch?v=1skt7vH-7kI

https://www.youtube.com/watch?v=ZHeDq5gYolU

https://www.youtube.com/watch?v=_vfB2ACRqGU

Alzacki dark folk Towarb (do sprawdzenia):

https://towarbofficial.bandcamp.com/album/in-da-diaffa

Iris Capricorn:

https://iriscapricorn.bandcamp.com/album/decades

Rewelacyjny horror metalowy debiut The Vision Bleak, na którym zaśpiewała Dame Pandora:

https://the-vision-bleak.bandcamp.com/album/the-deathship-has-a-new-captain-2

Miłego odsłuchu!

środa, 6 sierpnia 2025

Lycia: Wywiad z Tarą VanFlower

                                          

Lycia z Arizony to jeden z najważniejszych dla mnie projektów muzycznych/zespołów. To muzycy, którzy (obok Attrition i Black Tape for a Blue Girl) zdefiniowali ethereal darkwave. Muzykę Lycia trudno jest ubrać w słowa: na pewno jest oniryczna, mroczna, gotycko eteryczna. Zawsze ciągnęło mnie w kierunku brzmień pokroju wczesnego Dead Can Dance, Cocteau Twins, Speaking Silence, Love Spirals Downwards czy Ostia, jednak to liczne odsłuchy Lycia i ich ambientowego darkwave sprawiły, że mocno wsiąknąłem w brzmienia ethereal darkwave (w shoegeaze i dream pop nieco mniej). Na koniec tego wywiadu, który odbył się już wiele miesięcy temu zaprezentuję kilka moich ulubionych piosenek Lycia, tymczasem oddaję głos wokalistce Lycia, Tarze VanFlower:

Czy pamiętasz w jakich okolicznościach dołączyłaś do Lycia? Czy słyszałaś wczesne albumy Lycia z tamtego okresu ("Wake", "Ionia", "A Day in the Stark Corner", "Vane"?

Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Miałam korespondencyjnego znajomego, który udostępnił mi zdubbingowaną kopię płyty "Ionia". Poczułam natychmiastową więź i wiedziałam, że muszę poznać osobę/osoby stojące za tą muzyką. Odpisałam z prośbą o informację, a mój znajomy przesłał mi adres Projekt Records. Napisałam do Projekt z prośbą o dane kontaktowe i faktycznie odpowiedzieli. Napisałam do Mike'a i reszta, jak to mówią, jest historią. 

Lycia jest często uznawana za pionierów eterycznego podgatunku darkwave. Jakie inne zespoły gotyckie/darkwave były dla Ciebie źródłem inspiracji? Które wokalistki wywarły na Ciebie wpływ?

Zawsze starałam się robić swoje i celowo nie pozwalać, aby moje inspiracje zbytnio dyktowały moje podejście, ale czułam więź połączoną z ogromnym szacunkiem i podziwem dla Jarboe, Katie Jane Garside, Zoe Alexandry Wakefield i Siouxie Sioux, szczególnie w tych bardzo wczesnych latach. Jarboe była moją osobistą bohaterką i miała również ogromny wpływ na moje życie. Wiele zespołów, których słuchałam w mojej młodości miało nieco cięższe brzmienie. Nigdy tak naprawdę nie utożsamiałam się z "ładną" muzyką, że tak powiem, co jest dla mnie denerwujące, ponieważ czuję, że mój głos jest czasami trochę za ładny. 

Peter Steele z Type O'Negative był zagorzałym fanem i zwolennikiem Lycia. Szczególnie przypadł mu do gustu album "A Day in the Stark Corner" z 1993 roku. Jakie masz wspomnienia z Peterem? Muszę przyznać, że Type O'Negative nadal uznawany jest w Polsce za zespół kultowy. 

Peter był dla nas bardzo dobry. Skontaktował się z nami w sprawie grania koncertów i po prostu po to, żeby nawiązać kontakt na gruncie osobistym. Rozmawiał kilka razy z Mike'm o wspólnym projekcie i jestem do tej pory zasmucona, że do tej współpracy nie doszło. Mogę sobie tylko wyobrazić to, co by wspólnie zrobili. Był dla nas naprawdę bardzo wspierający i miły. Jestem naprawdę wdzięczna, że mogłam pracować z Type O'Negative i zaprzyjaźnić się z tak wspaniałymi ludźmi. 

Ile koncertów zagraliście jako support Type O'Negative w 1995 roku? Czy pamiętacie chociaż kilka z nich?

Chyba zagraliśmy z nimi pięć koncertów i byli absolutnie mocni. Powiedzenie, że ich fani nas nie lubili to zbyt mało powiedziane. Oczywiście od tamtej pory możemy podziękować tym przeszłym koncertom za to, że dotarliśmy do nowych odbiorców i regularnie słyszymy, że właśnie tak ludzie nas odkryli, dzięki Peterowi i owym koncertom. Niektóre wieczory były bardzo udane (koncerty w Nowym Jorku i Bostonie), ale inne były naprawdę brutalne. Ludzie nas opluwali, rzucali w nas butelkami, etc. Jeden ochroniarz powiedział nam, że nigdy nie widział zespołu gorzej traktowanego niż my. Teraz z perspektywy czasu to zabawne, ale wtedy wcale nie było fajnie. 

Czy graliście kiedykolwiek poza Stanami Zjednoczonymi? Czy mieliście jakieś plany odnośnie koncertów w Europie?

Graliśmy w Toronto (Kanada) oraz w Meksyku. Jednym z naszych największych rozczarowań jest to, że (jak dotąd) nigdy nie dotarliśmy do Europy. Kiedy byliśmy aktywnie koncertującym zespołem oferty nie były dla nas realne. Kto jednak wie, co przyniesie przyszłość. 

Jak wspominasz współpracę z Peterem Steele (Type O'Negative) przy piosence "Halloween in Heaven"?

Właśnie poruszyłam ten temat z Mike'm ostatnio. Nagrałam wokal w naszym studiu. Śpiewałam wersję demo utworu, w której Peter śpiewał moją partię. Bardzo chciałbym usłyszeć tę wersję. Mike ją gdzieś ma. Ale wszystko zostało przesłane przez AIM do Josha, klawiszowca Type O'Negative. Tak naprawdę nigdy nie współpracowałam z zespołem poza przesyłaniem plików do Josha przez AIM. Udało mi się wykonać ten utwór na żywo raz, kiedy Type O'Negative grali w Tempe (Arizona). 

Utwory Lycia są często coverowane przez inne zespoły/projekty. Jednym z moich ulubionych coverów Lycia jest "Estrella" Finów z Shape of Despair (funeral doom). Jakie są Twoje ulubione covery Lycia, które idealnie oddają tajemniczność i melancholię muzyki Lycia?

Zawsze mi bardzo miło, gdy ktoś coveruje piosenkę Lycia. Ciekawie jest słuchać interpretacji innych artystów. Uwielbiam słuchać jak inni wnoszą do piosenki Lycia swój własny klimat. 

Ze wszystkich albumów studyjnych, które nagrałaś który jest Twoim ulubionym i dlaczego?

Powiedziałabym, że "Ionia" (1991), bo ten album dosłownie odmienił moje życie. Jeśli chodzi o albumy, w których brałam udział, nie potrafię wybrać ulubionego. Mój mózg po prostu tak nie działa. 

Muzykę Lycia często uważam za introspektywną, melancholijną, enigmatyczną i zdumiewająco marzycielską. Jakie motywy przewijają się w piosenkach Lycia?

Myślę, że zawsze jest w nich poczucie nie przynależności do świata. Nie sądzę, żeby ktoś w zespole czuł, że przynależy 'gdzieś tam'. Jest w naszej muzyce poczucie odizolowania się od wszystkiego, tęsknota za jakimś innym miejscem. Większość moich piosenek opowiada o miłości i śmierci, przemijaniu czasu, nieuchronnym końcu rzeczy. Wszystko się kiedyś zakończy. 

Jakie są Twoje ulubione miejsca w Arizonie np. te najbardziej tajemnicze, o ponurej atmosferze?

Jednym z moich ulubionych miejsc są Superstition Mountains (pasmo górskie w Arizonie), które znajdują się zaledwie kilka mil od naszego miejsca zamieszkania. Kilka miesięcy temu trawiły je pożary i opłakiwaliśmy stratę starożytnych sagauro (karnegia olbrzymia, rodzaj sukulenta z rodziny kaktusowatych), które spłonęły. W górach Superstition jest bardzo nieziemsko. Jednak w Arizonie jest wiele niezwykłych miejsc. Naprawdę można odczuć jak stara jest ziemia, gdy przebywasz na pustyni. Sedona jest pełna magii, oczywiście Wielki Kanion też. Mamy także stare górnicze miasteczko Jerome, które uwielbiamy odwiedzać. Naprawdę nie ma tutaj zbyt dużo 'mroku', kiedy jest gorąco i słonecznie przez 99 procent czasu, ale nieustanny upał i słońce zdecydowanie wywołują poczucie pustki, wyalienowania. 

Czy inspirujesz się nastrojowymi i rozległymi krajobrazami Arizony, jeśli chodzi o mroczne i eteryczne brzmienia Lycia?

Otoczenie zawsze wpływa na wszystko to, co tworzysz. Rzadko występuje bezpośrednia korelacja, ale nie sposób wyczuć charakteru otoczenia. Przykładowo na albumie "Cold" Lycia słychać zimowy krajobraz stanu Ohio, natomiast we wczesnej twórczości Mike'a z pewnością czuć pustynię. 

Co jeszcze robisz w życiu poza Lycia i twoimi eksperymentalnymi projektami solowymi?

Dużo piszę. Pisanie zajmuje mi więcej czasu niż wszystko inne. Mam kilka opublikowanych książek oraz współprac i ciekawych projektów audio/pisarskich, nad którymi pracuję z moją siostrą, Amandą Votta (The Floating World). 

Czy możesz się ze mną podzielić swoją wnikliwą opinią na temat wiary i religii, miłości i śmierci?

Nie wiem nawet jak powierzchownie omówić ten temat. Myślę, że wszystko jest ze sobą powiązane, wszystko jest ważne, wszystko tkwi w nas na poziomie komórkowym, niezależnie od tego czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie. To otacza nas nieustannie. Myślę, że religie mogą mieć swoje wady. gdyż ludzie są w nie mocno zaangażowani, a większość z nich ma ukryte motywy, nawet jeśli nie starają się ich mieć, osiągnąć. Magia jest wszędzie. Jest we wszystkim. Staram się być na nią otwarta, ale bardzo łatwo jest 'ugrzęznąć' w życiu i czasem przegapić magiczne chwile. Dlatego też pisanie znaczy dla mnie tak wiele. To tworzenie nowego świata, do którego mogę uciec od zmartwień bycia człowiekiem, otoczonym przez innych ludzi. Miłość jest dla mnie wszystkim. A śmierć zawsze czeka.

Czy jesteś zagorzałą zwolenniczką subkultury gotyckiej i mrocznej estetyki?

Popieram wszystko co się komuś podoba. Chcę, aby ludzie byli szczęśliwi i czuli się komfortowo w prawdziwy sposób, niezależnie od tego, w jakim opakowaniu to się znajduje. 

Czego można się spodziewać po Lycia w przyszłości?

Naprawdę nie wiem! Obecnie nic aktywnie nie tworzymy.

---

Kilka moich subiektywnie ulubionych piosenek Lycia:

"This Decline" https://www.youtube.com/watch?v=4iiMsnrCzfA

"Desert" https://www.youtube.com/watch?v=1k_5Rbf-n_k

"The Remnants and the Ruins" https://www.youtube.com/watch?v=FAnWFzYLsWM

"Sorrow Is Her Name" https://www.youtube.com/watch?v=pkuPlkeMSAw

"Ionia" https://www.youtube.com/watch?v=CC3R784VMvY

"Mist" https://www.youtube.com/watch?v=RjHOodtHkBQ

Cover "Estrella" Lycia w wykonaniu Shape of Despair https://www.youtube.com/watch?v=t3R-Ras4f88

"A Failure" https://www.youtube.com/watch?v=_OgEASy9iM4

"Late Night Solitude" https://www.youtube.com/watch?v=laAKlpKQZPA

Type O'Negative "Halloween in Heaven" z wokalami Tary:

https://www.youtube.com/watch?v=xU7kDt3rVuo

piątek, 25 lipca 2025

Stridulum: Wywiad z Maritą Volodiną

                                                            


Czy pamiętasz moment, w którym zadecydowałaś, że chcesz związać swoje życie z muzyką?

Oczywiście. To moment, kiedy w moim umyśle małego dziecka pojawiła się jakakolwiek świadomość. Śpiewam od momentu, w którym zaczęłam artykułować pierwsze dźwięki. Od razu wiedziałam, że tak będzie wyglądało moje życie. Nie myliłam się.

Czy Twoje dzieciństwo i dorastanie było związane z muzyką? W jaki sposób?

Pochodzę z bardzo muzykalnej rodziny, więc naturalne było w domu granie na instrumentach i śpiewanie. Rodzice zawsze mnie do tego zachęcali i wspierali moją pasję. Zarówno mój tata, jak i brat, są muzykami. Muzyki w domu zawsze się też wiele słuchało i dużo o niej rozmawiało.

Jakiej muzyki słuchałaś w okresie dorastania, a jakiej słuchasz obecnie? Czy możesz wymienić kilka zespołów, które są dla Ciebie szczególnie ważne? 

Cóż, moja muzyczna edukacja jest, jak mniemam, dość osobliwa. Odkąd pamiętam, zauroczona byłam autentyzmem i eklektyzmem muzyki Davida Bowiego, ale też jego niezwykłą łatwością przybierania artystycznych form. Gdy miałam 9 lat, a więc dość wcześnie, odkryłam ekstremalny metal, który, w mniejszym lub większym stopniu, do dziś gości w moich słuchawkach. Po drodze żywo poszukiwałam, bo nigdy nie lubiłam zamykać się w sztywnych ramach gatunków. Sporo miejsca w mojej muzyczne drodze zajmował też gotycki rock i post-punk. Trudno wymienić mi zaledwie kilka ważnych zespołów/artystów, ale wśród nich są zdecydowanie David Bowie, Dead Can Dance, Darkthrone, Nick Cave, Slowdive, Lycia, Fields of the Nephilim, Dissection, Celtic Frost, Ved Buens Ende.

Jaki jest odbiór "Paradigm" wśród polskich i zagranicznych fanów?

Z jednej strony, włożyliśmy w "Paradigm" mnóstwo pracy, straciliśmy jeszcze więcej nerwów i czuliśmy, że stanęliśmy na wysokości zadania. A z drugiej strony, niezwykle pozytywna recepcja albumu mile nas zaskoczyła. Tak naprawdę nigdy nie wiesz jak wydawnictwo zostanie odebrane, bo twoja percepcja twoich własnych utworów bardzo mocno różni się od tego, jak odbierają je inni. W każdym razie - album został rewelacyjnie przyjęty i bardzo doceniony przez słuchaczy, co bardzo nas cieszy.

Czy zamierzacie grać koncerty jako duet?

Nie. Z dwóch prostych powodów: brak czasu i brak jakiejkolwiek potrzeby. Moja praca zawodowa zakłada nieustanne podróżowanie i na ten moment zupełnie nie jestem w stanie w żaden sposób tego zmienić. A z uwagi na fakt, że bardzo swoją pracę lubię, nawet nie chcę tego robić. Poza tym nigdy nie czuliśmy szczególnej potrzeby grania na żywo. Zapewne wiąże się to z faktem, że jesteśmy po prostu strasznymi mizantropami i przebywanie wśród wielu ludzi zwyczajnie nas męczy.

W jaki sposób rozpoczęła się współpraca Stridulum z Manic Depression Records? Czy jesteście z niej zadowoleni?

To bardzo prosta historia. Szukaliśmy wytwórni, która wydałaby nasz pierwszy album "Soothing Tales Of Escapism". Odzew ze strony Vincenta i Jean-Luisa był bardzo pozytywny i tak oto współpracujemy do dziś. Francuzi są wielkimi pasjonatami muzyki i manifestuje się to w sposobie, w jaki współpracują z zespołami. Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej dotychczasowej współpracy.

Jakie były kulisy Twojej współpracy z Distance H przy "Waters of Woe"? Muszę tutaj przyznać, że ta piosenka jest dla mnie mocno poruszająca. 

Dziękuję! To również bardzo szczególna piosenka w moim dorobku. Pewnego zimowego dnia dostałam wiadomość od Manu, który jest osobą odpowiedzialną za całkoształt muzyki w Distance H. Po prostu zapytał czy chciałabym zaśpiewać w jego piosence. Po przesłuchaniu demo nie musiałam się długo zastanawiać. Dziś jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i... dalej wspólnie pracujemy nad muzyką. 

Opowiedz o Twoich przeszłych i przyszłych współpracach muzycznych z innymi artystami i zespołami. Która z tych kolaboracji była dla Ciebie największym wyzwaniem? 

Bardzo lubię współpracować z innymi zespołami/artystami, stąd tego typu kolaboracji mam już na koncie całkiem sporo. Do tej pory miałam okazję współpracować z deathmetalowym Throneum (cover Unholy "Neverending Day" ukazał się na ich splicie z Kingdom), z Peerem Lebrechtem znanym z Golden Apes przy jego solowym projekcie Voyna (piosenka "Ocean" na debiutanckim albumie), z Distance H przy wspomnianym już "Waters Of Woe", ale także przy coverze Golden Apes "Oblivion" z okazji 20-lecia zespołu, oraz z kilkoma innymi zespołami i artystami, których z wiadomych względów nie mogę jeszcze wymienić - bo to utwory, które dopiero ujrzą światło dzienne. Chyba największym wyzwaniem był dla mnie "Oblivion" - to niełatwe zrobić coś, co dodałoby pewną nową jakość do tak rewelacyjnego utworu. Covery same w sobie uważam za trudne - w moim odczuciu trzeba utwór poniekąd stworzyć na nowo lub przynajmniej mocno przeorganizować, by uniknąć powielania schematów i nudy. Swoją drogą, zrobiliśmy też cover ze Stridulum i również nie było to najłatwiejsze zadanie. Muszę jednak przyznać, że bardzo interesujące.

Jako odbiorca mam tendencję do poszukiwania i słuchania muzyki pełnej smutku, melancholii, zadumy, tęsknoty, mrocznej i eterycznej. Muzyka zespołów takich jak Stridulum pozwala mi się uwolnić od negatywnych myśli, emocji. Czy odbierasz ulubioną muzykę podobnie?

Zdecydowanie mogę utożsamić się z Twoimi słowami. Nie jestem w stanie słuchać, a tym bardziej nie potrafię śpiewać wesołej muzyki.

Czy zdarza Ci się jeszcze słuchać metalu? Których wykonawców polecasz?

Bardzo często! W zasadzie przechodzę ostatnio swoisty renesans muzyki metalowej i sporo ekstremy gości w moich głośnikach. Jest to zarówno stara dobra klasyka, jak i trochę nowszych rzeczy. Kilka zespołów z mojej playlisty: Darkthrone, Celtic Frost, Akhlys, AWE, Dissection, Revenge, Nadsvest, Deathspell Omega.

Kiedy rozpoczęła się Twoja praca w modelingu? Jakie były jej początki?

Zaczęło się od zwykłego przypadku - zostałam dostrzeżona przez fotografa, który zaproponował mi sesję zdjęciową i zachęcił do pracy w tym zawodzie. Nigdy nie planowałam tego robić. 

Jakie są najbardziej wyczerpujące aspekty pracy profesjonalnej fotomodelki?

Zdecydowanie wyczerpanie fizyczne - coś, czego nie widać na zdjęciach, a co jest nieodłączną częścią tego zawodu. Zmęczenie i niewyspanie spowodowane częstymi podróżami, bóle mięśni po długich sesjach. To chyba najbardziej wyczerpujący aspekt. Są też inne, ale chyba nic nie równa się z wyczerpaniem fizycznym.

Czy masz jakichś ulubionych fotografów, z którymi współpracowałaś bądź chciałabyś współpracować w przyszłości? Którego uznanego fotografa podziwiasz pod względem artystycznym?

Szczęśliwie, jestem obecnie w miejscu, w którym mogę powiedzieć, że z wieloma fotografami, z którymi chciałam współpracować, już współpracowałam. Bardzo doceniam fakt, że mam możliwość pracować z niezwykłymi artystami, którzy często są też bardzo wrażliwymi, życzliwymi ludźmi. Jeśli miałabym wskazać kogoś, czyj warsztat podziwiam, myślę, że wskazałabym Petera Coulsona.

Jakie cechy charakteru powinna mieć początkująca modelka, by się odnaleźć w fotomodelingu?

Silna psychika, otwarty umysł i pracowitość to cechy, które są w moim odczuciu najważniejsze.

Jaka jest Twoja ulubiona paleta kolorów i typ ubioru, który preferujesz?

Chyba Cię tu nie zaskoczę: na co dzień lubuję się w czerni i czerwieni. Stawiam na klasykę i minimalizm - rzeczy ponadczasowe, które zawsze się sprawdzają.

Czy możesz przybliżyć Twoje ulubione alternatywne/gotyckie marki odzieżowe?

Uwielbiam brytyjską markę Beautiful Creatures - Aga własnoręcznie tworzy prawdziwe przepiękne suknie, inspirowane 19-wiecznym rozmachem, ale ze współczesnym sznytem, które zachwycają oryginalnością i jakością. Bardzo bliska jest mi również szwajcarska marka Blaubluth - Lea także tworzy wszystkie ciuchy własnoręcznie, które świetnie wpisują się w gotycką estetykę, jednak w bardzo eleganckim, klasycznym wydaniu. Z kolei jedną z moich ulubionych projektantek jest Bibian Blue - wielokrotnie nosiłam jej kreacje podczas sesji zdjęciowych i są to prawdziwe dzieła sztuki z największą dbałością o detale.

Co jest dla Ciebie najbardziej cenne i wartościowe w subkulturze/estetyce gotyckiej /dark independent?

Prawdę mówiąc, nie utożsamiam się z tą subkulturą i estetyką. Robię swoje i nie interesują mnie etykiety. Nie przepadam za szufladkowaniem i wierzę, że moja twórczość wybiega poza ramy wspomniane przez Ciebie powyżej.

Twój ulubiony horror bądź film sci-fi to...?

Jest ich naprawdę sporo, ale pierwszy, który przychodzi mi na myśl to "Suspiria" Argento.

Podobnie jak ja lubisz eksplorować i fotografować klimatyczne cmentarze. Które z nich zapadły Ci najbardziej w pamięć i dlaczego?

Odwiedziłam ich tak wiele i wiele z nich było tak pięknych, że naprawdę trudno wskazać zaledwie kilka. Do moich ulubionych należą z pewnością Père-Lachaise w Paryżu, Vyšehrad w Pradze, Friedhof Sihlfeld w Zurychu i Brompton w Londynie.

Zdjęcia duetu Strudulum Małgorzata Kozłowska.

Oczekując najnowszego materiału Stridulum gorąco polecam najnowsze projekty muzyczne Marity będące współpracami z innymi muzykami spoza Polski.

Blood Tears After (melancholijny hołd brzmieniom lat 80tych, death rock, post-punk i darkwave wymieszane w jednym tyglu).

https://swissdarknights.bandcamp.com/album/blood-tears-after

Sexsomnia (taneczne dark electro z Montrealu)

https://www.youtube.com/watch?v=I41dpb1TIRo&list=RDI41dpb1TIRo&start_radio=1

poniedziałek, 21 lipca 2025

Castle Party 2025 (fotorelacja)

                                                      























Tym razem moja relacja będzie skrótowa, gdyż nie pojawiłem się na całości tegorocznej edycji, ponieważ w zasadzie zastanawiałem się czy w ogóle się pojawiać. Jednakże udało mi się w ostatniej chwili wygrać karnet na Castle Party 2025, zatem podjąłem decyzję, by przyjechać na weekend. Nie miałem noclegu na polu namiotowym (namiotu nie chciało mi się brać, karimaty i materaca zresztą też), ani w prywatnej kwaterze, zatem tym razem postanowiłem po prostu przetrwać dwie noce na trwających do 4 rano setach DJ-skich,, a potem spacerowałem uliczkami, alejkami i parkami Bolkowa co pewien czas odpoczywając. W nocy z niedzieli na poniedziałek spędziłem też kilkanaście minut na cmentarzu komunalnym w Bolkowie. Festiwal Castle Party słynie z tego, że jest bezpieczny dla zgromadzonej tam publiczności i mogę to śmiało potwierdzić. W trakcie moich samotniczych wędrówek nic złego mi się nie przytrafiło, mimo że miałem przy sobie portfel, smartfona, aparat fotograficzny. A będąc zmęczonym łatwo utracić czujność. Z drugiej strony nyktofilia (fascynacja ciemnością, nocą, czerpanie przyjemności z mroku) nie powinna być subkulturze gotyckiej obca. 

Castle Party odznacza się wyjątkowo przyjazną i przyjemną atmosferą. To idealna wręcz impreza dla introwertyków, wszelkiej maści odszczepieńców i outsiderów. Kilku moich znajomych z kręgów dark independent nie pojawiło się na tegorocznej edycji, gdyż nie odpowiadał im w ich mniemaniu słaby lineup. Początkowo też nie byłem zachwycony, ale obecnie podchodzę do tego nieco inaczej. Castle Party od lat stawia na muzyczną różnorodność: dobrą muzykę znajdą tutaj zarówno wielbiciele metalu, jak i dark independent. A że zespoły się powtarzają? Cóż, trudno. Możliwości headlinerskie też powoli się kończą. Może pora na CP 2026 zaprosić np. Mareux, Twin Tribes czy The Young Gods? Może pora dać szansę występowi jakiejś cenionej kapeli funeral doom metalowej np. Shape of Despair (Finandia)? Albo postawić na azjatycką scenę gotycką (stylistyka Gothic Lolita), by jeszcze bardziej zdywersyfikować grono odbiorców i odbiorczyń festiwalu? No i rzecz jasna nie obraziłbym się na jakieś tematyczne wykłady czy seanse starych horrorów/cyberpunkowych dystopii w trakcie festiwalu. Jaki kierunek obiorą w przyszłości organizatorzy Castle Party? Nie wiem, na pewno nie da się wszystkich zadowolić. Tak na dobrą sprawę na Wave Gotik Treffen czy Amphi zespoły też notorycznie się powtarzają. 

Jakie zatem wrażenia pozostawiła po mnie tegoroczna edycja CP 2025? Jak najbardziej pozytywne. Z czwartku najbardziej żałowałem nieobecności na koncertach Darkways (Hiszpania) i Corpus Delicti (Francja), w piątek może Carpenter Brut (Francja). Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Barceloński Darkways mam nadzieję zobaczyć na żywo w poznańskiej Minodze 6 września br. Sobota chyba mi najbardziej odpowiadała pod kątem mojego muzycznego gustu, zatem tego dnia kursowałem jak szalony między sceną zamkową a parkową. Niektóre sobotnie koncerty widziałem w całości (Lovelorn Dolls, The Last Decade, Aux Animaux, Swallow the Sun, Psyclon Nine, Myrkur), inne fragmentarycznie (The Sweet Kill, Date at Midnight, Soror Dolorosa). Najagresywniej zaprezentowali się w sobotę Amerykanie z Psyclon Nine (dark electro/industrial/metal industrialny). Nero Bellum to niepozorny frontman, ale muzyka jego zespołu jest mroczna, brutalna, przesycona nihilizmem, antyreligijnością i przemocą (przy "Shoot to Kill" pod sceną był dość spory młyn). Melodyjny doom death metal Finów ze Swallow the Sun też czasem zabrzmiał dość mocno ("These Woods Breathe Evil", niemal death metalowy "Swallow (Horror Part.1", druga połowa "Cathedral Walls"). Cieszę się, że Finowie zaprezentowali "Stonewings", bo na koncercie klubowym Swallow the Sun w Poznaniu tego melancholijnego numeru zabrakło. Także z zamykającym sobotę koncertem Myrkur mam pozytywne wspomnienia. Amalie Bruun dysponuje bardzo pięknym i wyrazistym wokalem i wygląda na to, że była z występu na CP 2025 zadowolona. Zwolennicy post-punka, darkwave i gotyckiego rocka doskonale bawili się na świetnych gigach The Last Decade, Aux Animaux, Date at Midnight oraz Soror Dolorosa (załapałem się na pół godziny totalnie energicznego koncertu francuskiego tria, co za świetny występ, dziękuję za "Autumn Wounds" i "Beau Suicide"). Sobotni DJ-ski set też wspominam całkiem dobrze, gdyż poleciało sporo niemieckiego industrialu m.in. Die Krupps. Wytańczyłem się należycie i ruszyłem na kilkugodzinną włóczęgę. 

Niedziela przyniosła mi uczestnictwo w mniejszej liczbie koncertów. W zasadzie całkowicie odpuściłem scenę parkową i zostałem na zamku. Wcześniej jednak (mimo nieprzespanej nocy) wypiłem ze znajomym przez kilka godzin 5-6 piw. Dotarłem na zamek dopiero na wyborny koncert francuskich post-punkowców z Je T'amie. Pamiętam ich występ na małej scenie, a teraz Francuzi zadebiutowali na dużej (zamkowej). Totalnie zaraźliwa energia ich post-punka potrafi doprawdy zaczarować. Wyśmienity koncert dali także Belgowie z Ultra Sunn (EBM, darkwave, new beat), a nie mieli zbyt wiele czasu na przygotowanie. Gothminister z Norwegii - fajny teatralny goth metalowy gig; Antimatter z UK nie zawiedli, jeden z najlepszych koncertów CP 2025, doskonała atmosfera i muzyczny profesjonalizm. Niedzielę zakończyła Anja Huwe (ex-Xmal Deutschland) z całkiem eklektycznym i awangardowym występem z ciut położonym brzmieniem. Wiem, że dla wielu gotów i gotek niemiecki Xmal Deutschland był zespołem ważnym i cenionym, ale i tak odniosłem wrażenie, że frekwencja na finalnym niedzielnym gigu zamkowym nie była jakaś powalająca. 

Na sam koniec trochę muzyki obecnej na tegorocznej edycji CP:

https://centurymedia.bandcamp.com/album/songs-from-the-north-i-ii-iii

https://auxanimaux.bandcamp.com/album/body-horror

https://dateatmidnight.bandcamp.com/album/fading-into-this-grace

https://psyclonnine.bandcamp.com/album/and-then-oblivion

https://sorordolorosa.bandcamp.com/album/mond

https://thesweetkill.bandcamp.com/album/nowhere

https://xmaldeutschland.bandcamp.com/album/codes

Do zobaczenia (mam nadzieję) na Castle Party 2026. 

środa, 9 lipca 2025

Rites of Fall, Buzz Kull i Kontravoid 3 czerwca 2025 r. w Hydrozagdace (fotorelacja)

 




Fotorelacja zamieszczona z dużym opóźnieniem, ale musi się tutaj ukazać. Tym samym wracam tutaj do regularniejszego publikowania. 

Nie będę ukrywał, że był to jeden z bardziej wyczekiwanych przeze mnie w bieżącym roku koncertów. Ze stołeczną Hydrozagadką mam przynajmniej kilka unikalnych koncertowych wspomnień. Na przestrzeni lat widziałem w Hydrozagadce tak różnorodne stylistycznie zespoły i projekty jak chociażby Agalloch, Rome, Rope Sect, Final Gasp, Draconian czy Twin Tribes. Na pewno Hydrozagadka obok Voodoo Club jest moim ulubionym warszawskim klubem muzycznym, jeśli chodzi gigi bardziej undergroundowych, acz niezwykle inspirujących i lubianych przeze mnie wykonawców. Tym razem pojawiłem się w tym niebanalnym klubie zlokalizowanym na praskim podwórku przy ulicy 11 listopada po to, by zatopić się w brzmieniach eksperymentalno-elektronicznych, industrialnych, ciemnofalowo-post-punkowych i EBM, których bogatą paletę zapewniły Rites of Fall (Polska), Buzz Kull (Australia) i Kontravoid (USA). 

Rites of Fall z Warszawy to istniejący od 2017 roku projekt elektroniczny Bartka Kuszewskiego, z którym nie byłem wcześniej zaznajomiony. Na pewno zaskoczył mnie jego brawurowy eklektyzm, gdyż w trackie obcowania z elektroniczną muzyką Rites of Fall na żywo nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ścierają się w nim jakże różnorodne wpływy industrialu, noisu, dark ambientu, dubu czy folka obficie zroszone mistycyzmem i gęstniejącym mrokiem. Bogactwo ambientowych tekstur, połamane linie melodyczne oraz kinowa atmosfera przypominająca nieśmiertelny "Perdition City" (2000) Norwegów z Ulver. W rzeczy samej mocna, niekiedy hałaśliwa, zniekształcona i odrealniona muzyka Rites of Fall stanowiłaby idealne tło do śmiałej, acz ostrożnej eksploracji opuszczonego i bezlitośnie pochłanianego przez roślinność kompleksu fabrycznego czy samotnej włóczęgi leśno-górskiej. Dark ambient i industrial często kojarzą mi się z miejską eksploracją (urban exploration), odnajdywaniem spokoju wśród samotnych ruin i malowniczego rozkładu, wkraczaniem w pustkę. Nie inaczej jest w przypadku niebanalnej i jakże niepokojącej elektroniki Rites of Fall. Subiektywnie polecam zapoznać się najpierw z albumem "Venoms" (2023), a potem z pozostałą dyskografią Rytuałów Upadku. A najbliższa okazja, by skonfrontować się z eksperymentalną muzyką Bartka Kruszewskiego to festiwal Castle Party 2025 (scena parkowa, 12 lipca br.)

Odsłuch: https://ritesoffall.bandcamp.com/album/venoms

Istniejący od 2012 roku, jednoosobowy projekt darkwave/post-punk Buzz Kull z Sydney, za którym stoi Marc Dwyer miałem okazję poznać z rekomendacji w drugiej połowie 2018 roku, w trakcie której na poważnie zacząłem chłonąć brzmienia post-punkowe, gotycko rockowe, ciemno i zimnofalowe. Pamiętam nawet pierwszą piosenkę Buzz Kull, jaką wówczas usłyszałem, a mianowicie melancholijną "We Were Lovers" z albumu "Chroma" (2017). Natomiast "Last in the Club" z albumu "Fascination" (2023) stał się swoistym 'hitem' gotyckich potańcówek, gdyż słyszałem ten chwytliwy numer bodaj dwukrotnie w trakcie DJ-skich setów. Warto zaakcentować, że Marc początkowo zaczął tworzyć muzykę pod pseudonimem Buzz Kull jako terapeutyczne remedium na bolesne rozstanie. Dostał jednak pozytywny feedback od otoczenia i tym samym jego kariera muzyczna trwa nadal. Cóż mogę zatem powiedzieć o występie Buzz Kull? Mimo raczej nieśmiałego charakteru Marc to istny wulkan energii na scenie. Pochłonięty muzyką, którą tworzy, zatracony w tańcu wśród pulsującego oświetlenia. Ogromnie się cieszę, że miałem przyjemność tego wieczoru usłyszeć "We Were Lovers", "Into the Void" czy "Last in the Club" - mimo swojego tanecznego charakteru muzyka Australijczyka jest delikatnie naznaczona mrokiem i melancholią. Jeśli zmagacie się z wewnętrznymi demonami i niezrozumieniem, to powinna przynieść wam jakże potrzebne ukojenie. 

Odsłuch: https://buzzkull.bandcamp.com/album/fascination

Z kolei za uformowany w 2012 roku Kontravoid odpowiada urodzony w Kanadzie, a mieszkający obecnie w Los Angeles Cameron Findlay, który często w teledyskach i w trakcie koncertów ukrywa swoje oblicze za upiorną halloweenową maską. Jednak w Warszawie wystąpił bez maski dając eksplodujący intensywną energią i totalnie immersyjny koncert. Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie w ubiegłym roku animowany klip do singla "Reckoning" promujący ostatni album Kontravoid "Detachment" (2024). Totalne animowane gore w estetyce japońskiego anime, którego Cameron jest zresztą zagorzałym fanem. Artysta w ubiegłorocznym wywiadzie dla Back to Crunchyroll przyznał, że głównymi inspiracjami dla tego intensywnego i obrazoburczego teledysku były neonoirowe/cyberpunkowe anime "Wicked City" (1987) Yoshiaki Kawajiri oraz klipy Aphex Twin np. "Come to Daddy". Wśród innych ulubionych anime Cameron wymienia "Akira" (1988), "Neon Genesis Evangelion" (1995-96), "Ghost in the Shell" (1995) czy "Perfect Blue" (1997). Powróćmy jednak do koncertu Kontravoid, a było co chłonąć. Totalnie wciągająca, emanująca gwałtowną energią elektroniczna jazda bez trzymanki, przy której nie sposób było stać w bezruchu. I znowu ucieszyłem się, gdy Cameron zaprezentował zgromadzonej w Hydrozagadce publiczności wspomniany "Reckoning", huraganowy "Nitrous" czy "Death Shot". Rozentuzjazmowana publika nie miała dosyć żywiołowej i niekiedy wręcz brutalnej elektroniki Kontravoid i Cameron dał się wywołać na bis.

Odsłuch: https://kontravoid.bandcamp.com/album/detachment

Mocny animowany teledysk do "Reckoning":

https://www.youtube.com/watch?v=WT2ea9mFL2Y&pp=0gcJCfwAo7VqN5tD

Set-lista Buzz Kull: "New Kind of Cross", "Rise From Your Grave", "Into the Void", "Dancing with Machines", "Destination", "Avoiding the Light", "Man on the Beat", "Burn It to the Ground", "Fascination" i "Last in the Club". 

Set-lista Kontravoid: "Turn Away", "So It Seems", "For What It Is", "Sin Walker", "Death Shot", "Cost of Life", "Reckoning", "Nitorus", "How It Ends", "Undone" i "Too Deep".

wtorek, 10 czerwca 2025

Artur A. jako sprawca szkolnej masakry w Graz

                                                     

Kolejna active shooter situation, tym razem w austriackiej szkole gimnazjalnej BORG w Graz (Austria). O godzinie 10.00 21-letni eks-uczeń tej szkoły Artur A. dokonał masakry w dwóch pomieszczeniach klasowych oddając łącznie około 30 strzałów do uczniów i nauczycieli. Zginęło 10 osób, w tym siedmiu uczniów i dwoje osób dorosłych, w tym nauczyciel. Sprawca posługiwał się pistoletem Glock i strzelbą. Ofiary śmiertelne to sześć osób płci żeńskiej i trzy płci męskiej. 12 osób zostało rannych, w tym niektóre ciężko (jedna z ofiar zmarła w szpitalu osiem godzin później). Dwie ofiary śmiertelne (17-latek i nastolatka) pochodziły z Bośni. 

Na Twitterze znalazłem info, że sprawcą masowego mordu w Graz jest 21-letni Artur Avetisyan, ale muszę tą informację jeszcze potwierdzić. Natomiast faktem jest, że Artur A. odebrał sobie życie w łazience szkolnej zanim dorwała go specjalna jednostka policyjna Cobra. Legalnie posiadał zarówno strzelbę, jak i pistolet. Pozostawił po sobie notkę samobójczą. Podobno w szkole był nękany (bullying). 

Cóż, strzelaniny szkolne to nie tylko amerykański wynalazek. Zdarzały się już w Finlandii, Niemczech, Rosji czy Austrii. Wpis niniejszy jutro aktualizuję o nowe fakty. Tymczasem odsyłam do mojego wcześniejszego wpisu o szkolnych mass killers.

https://dtbbth.blogspot.com/2022/05/salvador-ramos-i-masakra-w-szkole.html

środa, 7 maja 2025

Brutalny mord toporkiem na terenie Uniwersytetu Warszawskiego

                                                                                  

Ostatnio w Polsce co rusz nagłaśniane są brutalne morderstwa (zadźganie ortopedy Tomasza Soleckiego w Krakowie, tortury i zamordowanie 16-letniej Mai w Mławie, oblanie kwasem i zadźganie nożem Ukrainki w Kozichgłowach, czego dokonał jej eks-mąż 58-letni Ukrainiec rankiem 5 maja br). Tym razem skupię się na świeżej sprawie kryminalnej. Wczoraj o godzinie 18.40 na terenie kampusu UW w Warszawie 22-letni student prawa z Gdyni zaatakował 53-letnią portierkę Małgorzatę (pracownicę pionu technicznego, matkę trójki dzieci) toporkiem zadając jej liczne rany cięte i rąbane. Zraniony został także 39-letni ochroniarz (odniósł obrażenia głowy i dłoni), który próbował interweniować i powstrzymać majaczącego mordercę. Portierka mogła być przypadkową ofiarą, akurat zamykała drzwi do budynku Audytorium Maximum, gdy student z siekierką ją zaatakował. Być może morderca chciał wtargnąć do budynku AM. Pomógł go obezwładnić funkcjonariusz SOP (Służby Ochrony Państwa) za pomocą pałki teleskopowej (batona).  

Pojawiają się niepotwierdzone plotki o tym, że student mógł dokonać na zabitej kobiecie aktu kanibalizmu. Według świadków majaczył, krążył wokół ofiary, zadawał dużo ciosów, miał wymazane krwią usta. Być może był pod wpływem środków odurzających (późniejsze badania toksykologiczne jednak tego nie wykazały). Furia ogarnęła go, gdy doszło do interwencji. 

Nie jest znana motywacja sprawcy, którego użytkownicy X/Twittera wytypowali już jako Mieszko Rucińskiego z Gdyni. I wygląda na to, że w rzeczy samej to Mieszko Michał Ruciński dokonał tego okrutnego mordu. Już po zatrzymaniu mężczyzna zachowywał się irracjonalnie: raz był spokojny, innym razem mówił, że jest 'wilkiem, drapieżcą'. 

Młody mężczyzna pochodzi z cenionej prawniczej rodziny. Do tej pory uchodził za skrytego, cichego, spokojnego, interesował się historią, militariami, filmami gore (jakimi? nie wiadomo, podobno lubił nagrania realnej śmierci z darknetu), miał skrajnie prawicowe poglądy (wielbiciel Konfederacji, Korwina, ZSRR, Młodzieży Wszechopolskiej). Jednak pomijając już jego sympatie polityczne myślę że u Mieszka mogła ujawnić się choroba psychiczna (atak psychozy), gdyż działał niczym sprawca zdezorganizowany, z furią atakujący przypadkową ofiarę i dokonujący zbezczeszczenia jej zwłok (dekapitacja, patroszenie). I tutaj polecam komentarz słynnego suicydologa i kryminologa Brunona Hołysta:

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9794848,zabojstwo-na-kampusie-uw-mieszko-r-moze-w-ogole-nie-stanac-przed-sad.html

Tak czy owak, okrutny i bezsensowny mord na przypadkowej ofierze, która znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Wychodzi na jaw, że portierka po prostu próbowała go przegonić i wtedy Mieszko zaatakował. Podobno krążył już po kampusie wcześniej mając w ręku siekierę. Znaleziono przy nim także bagnet i scyzoryk oraz książkę "Dialogi" Konfucjusza (w plecaku). 

Istnieje nagranie z zatrzymania sprawcy, na którym pojawia się także ciało zamordowanej Małgorzaty. Jest drastyczne i z szacunku dla zamordowanej i jej rodziny jest usuwane np. na sadistic. pl czy X.

Póki co Mieszko R. otrzymał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa i zbezczeszczenia zwłok. Trafi na obserwację psychiatryczną do zakładu psychiatrycznego w Radomiu.

Zajęcia na UW w dniu 8 maja są odwołane, podobnie warszawskie Juwenalia.  

Cytat Mieszka: "Na świecie istnieją drapieżcy i ofiary. Jestem drapieżnikiem, predatorem i jak zabiję to będę drapieżcą. Czasami czuję wyrzuty sumienia, czasami nie."

A w Zduńskiej Woli 7 maja br. 31-letnia matka i jej 28-letni konkubent zakatowali 6-letniego chłopczyka w jednej z tamtejszych kamienic. Mimo zgłoszeń nikt z tym nic nie zrobił. Ot, klasyka. Matka na Facebooku regularnie chwaliła się zdjęciami dziecka i wychwalała miłość konkubenta. Nie dało się czytać tych bredni z poczuciem zażenowania.

https://tvn24.pl/lodz/zdunska-wola-smierc-6-letniego-chlopca-sprawe-wyjasnia-prokuratura-st8448314

Z optymistycznych wieści Sebastian Majtczak, bandyta drogowy, który zabił BMW trzyosobową rodzinę będzie sądzony w Polsce. Mam nadzieję, że wkrótce dojdzie też do ekstradycji 17-letniego Bartosza G., który 23 kwietnia br. bestialsko zamordował 16-letnią Maję w Mławie. 

piątek, 2 maja 2025

"Dojrzewanie" po polsku, czyli bestialskie morderstwo Mai Kowalskiej w Mławie

                                                

                                    

Myślę, że będzie to najbardziej brutalne morderstwo w Polsce w 2025 roku. Okrucieństwo które przechodzi ludzkie pojęcie. Skojarzenia z popularnym serialem "Dojrzewanie" są jak najbardziej na miejscu. Można też przypomnieć sobie bestialską śmierć Pauliny Pianki w 2020 roku.

http://dtbbth.blogspot.com/2020/05/makabryczne-morderstwo-pauliny-na.html

Niestety 1 maja 2025 roku w pobliżu torów kolejowych, w gęstych zaroślach znaleziono zmasakrowane zwłoki 16-letniej Mai Kowalskiej umieszczone w dużym kuble na śmieci. Pomógł w tym policyjny pies. Podejrzanym o dokonanie tego makabrycznego morderstwa jest 17-letni Bartosz G., kolega Mai. Wiele w tej sprawie kryminalnej jest tragizmu: 16-latka ginie niedaleko własnego domu, przed śmiercią próbuje desperacko nawiązać kontakt z koleżanką (jej ostatnia wiadomość brzmiała "Szybko"), Justyną, morduje ją 17-letni kolega, oboje zostają uchwyceni przez publiczny i prywatny monitoring. Grozę budzą też drastyczne okoliczności tego morderstwa: sprawca zwabia Maję do warsztatu stolarskiego firmy "Galeria Parkietu" we Mławie, ulica Podmiejska 2, wiąże ją, pastwi się nad dziewczyną, po czym ją zabija zadając liczne ciosy młotem bądź szpadlem (liczne i rozległe obrażenia głowy zadane tępym narzędziem), następnie oblewa ciało niezidentyfikowaną substancją chemiczną, próbuje je podpalić, po czym wrzuca zwłoki do plastikowego pojemnika na śmieci. Ciało ukrywa niedaleko zakładu drzewnego swojej rodziny. Można wręcz założyć, że ktoś mu w tym pomagał, przynajmniej (albo także) w zakresie podrzucenia telefonu Mai blisko torów. 

Według śledczych Bartosz G. zwabił Maję do hali należącej do rodzinnej firmy drzewnej. Tam ją obezwładnił, przywiązał do drzewa, przypalał substancją chemiczną, torturował, po czym zamordował uderzeniami młotka bądź szpadla. Młodociany morderca rozebrał Maję, zapakował do kubła na śmieci na kółkach i wywiózł poza teren zakładu, w gęste zarośla (albo ktoś go wyręczył w transporcie zwłok). Zarejestrowały go kamery przemysłowe z zakładu drzewnego jego ojczyma oraz kamery kolejowe. 

Bartosz G. krótko po brutalnym mordzie na Mai wyjeżdża na wycieczkę szkolną związaną z nauką zawodu do Grecji, gdzie zostaje zatrzymany w hotelu w miejscowości Katerini. Tutaj definitywnie mamy do czynienia z zabójstwem ze szczególnym okrucieństwem i zbezczeszczeniem zwłok. Tragizmu całej sytuacji dodaje matka chłopaka, która zawzięcie go broni w mediach społecznościowych, jest wręcz dumna z syna, non-stop go wybiela, twierdzi że ofiara, czyli Maja się o to prosiła. Po prostu niewiarygodne. Zdaję sobie sprawę, że rodzice często bronią swoich dzieci nawet wówczas, gdy dopuszczają się potwornych czynów, ale ta kobieta dosłownie pochwala bestialski mord i oczernia Maję nawet po jej śmierci. Przecież Maja też miała rodziców. 

Biedna dziewczyna, spotkał ją straszliwy los. Być może przed śmiercią strasznie cierpiała i niestety nikt nie usłyszał jej krzyków. Nawet jeśli sprawcę w przeszłości skrzywdziła (Bartosz G. miał być hejtowany przez rówieśników), to nikt, absolutnie nikt nie zasługuje na tak okrutne traktowanie. Często opisuję tutaj sprawy true crime, ale ta jest zaiste wyjątkowa ze względu na jej tragizm, wyrachowanie i brutalność.

Spoczywaj w pokoju, Maja. 

Aktualizacja w ciągu najbliższych dni. 

https://www.reddit.com/r/TrueCrime/comments/nvf7ed/would_you_protect_you_child_that_committed_murder/?rdt=41783

Nagranie dziennikarki Polsatu:

https://www.youtube.com/watch?v=UT6aHTiBMbU&t=2s

Bartosz Giżyński jako osoba poszukiwana (i już aresztowana w Grecji):

https://poszukiwani.policja.gov.pl/pos/form/r107986,GIZYNSKI-BARTOSZ.html

Przejrzałem też profil hejterski Bartosza Giżyńskiego zwany hate page szympansa na IG. Zdjęcia na nim były zamieszczane przez nastolatki w latach 2021-22. Podobno profil ów założyła Emilia, a nie wiadomo jak udział w nim miała Maja. Z komentarzy wyczytałem, że Bartosz G. był hejtowany, gdyż sam też hejtował. Czyli nastolatkowie rozkręcili wzajemną spiralę hejtu. Mógłby to być czynnik, który doprowadził do niekontrolowanej eksplozji agresji Bartosza i postanowił się wyżyć na Mai. 

Owszem, hejt jest zły i toksyczny, gdyż prowadzi do autoagresji, samobójstw i morderstw. Ale zadajmy sobie pytanie: czy mamy usprawiedliwiać masowych morderców ze szkół, bo pokaźna ich część była w przeszłości hejtowana przez rówieśników i padła ofiarą bullyingu? Nie, okrutna zemsta za hejt nie jest dobrym rozwiązaniem. A tutaj dochodzi jeszcze szczególne okrucieństwo sprawcy, które aż rzuca się w oczy.

Matka Bartosza, Katarzyna (na Facebooku Joanna Dobrzyńska, nazwisko koleżanki Mai, do której próbowała się przed śmiercią dodzwonić) od kilku dni szerzy negatywną narrację odnośnie Mai i oczernia dziewczynę nawet po jej śmierci. To wyrachowany i cyniczny sposób, by wybielić syna mordercę. Ofiara mordu (Maja) sama się o to prosiła, trzeba ją obwinić, sprawcę trzeba spróbować zrozumieć, a cierpienie Mai, jej okrutna śmierć schodzą na drugi plan, będą marginalizowane, bo przecież ona musiała jakoś go sprowokować. Ofiara ma być deprecjonowana i poniżana w każdy możliwy sposób, gdyż tego wymaga alternatywna narracja matki Bartosza.

Aha, także grecka prasa mocno rozpisuje się o tej tragedii. To także dzięki niej polscy dziennikarze poznali drastyczne szczegóły śmierci Mai Kowalskiej z Mławy. 

Cóż, wolę pochylić się nad ofiarą niż nad sprawcą. Dziewczyna chciała być fryzjerką, a przed spotkaniem z Bartoszem G. cieszyła się z zakupionej torebki. Kuratora miała za ucieczkę z domu, a nie za hejtowanie, jak twierdzą osoby powielające narrację matki Bartosza G. 

Sprawa jest na tyle bulwersująca i tak głośna, że jej popularność w polskich mediach eksplodowała. Siłą rzeczy nie umknęła mojej uwadze, choć nie mogę już liczyć na zasięgi, które miałem kilka lat temu. Blogi zostały po prostu wyparte przez podcasty, materiały na YouTube i TikToku. Często się zastanawiam czy ktoś jeszcze w ogóle tutaj zagląda. I czy w ogóle warto jeszcze prowadzić blogi. 

Konkludując, mam nadzieję, że do ekstradycji młodocianego mordercy dojdzie i zostanie on surowo osądzony w Polsce. Młody mężczyzna chce być sądzony w Grecji, gdyż (uwaga!) ten zagorzały fan patologicznych freak fightów obawia się społecznego linczu i hejtu, który czeka go w Polsce. Jakoś nie bał się torturować i zamordować słabszej od niego fizycznie dziewczyny, która umierała w samotności i cierpieniu. Cry me a river, bro. I tak wiem, że istnieje domniemanie niewinności. 

Kolejnym motywem zbrodni nad którym można spekulować była zazdrość Bartosza, poczucie odrzucenia. W 2022 roku oboje się spotykali, zanim Maja wyprowadziła się do Olsztyna. Tam postanowiła odciąć się od Bartosza i naprawić swoje życie. Matka chłopaka nienawidziła Mai i być może sączyła nienawiść w głowę syna. Kiedy dziewczyna przyjechała na chwilę do Mławy Bartosz zaprosił ją na spotkanie i 'rozmowę'... i  finał jest już znany. Chłopak ma ewidentnie problem z kontrolą agresji, skoro mówi się o jego stosowaniu przemocy wobec rówieśników, byciu chamskim i wulgarnym wobec nauczycieli i osób starszych. 

Sekcja zwłok Mai ujawniła, że dziewczyna zginęła wskutek rozległych obrażeń głowy (wielokrotne uderzenia młotkiem i szpadlem), a na jej ciele widniały ślady tortur, prawdopodobnie zadane jeszcze przed jej śmiercią. Dziewczyna była związana, miała na ciele ślady przypalania, być może przy użyciu chemikaliów. Jednym słowem sadystyczne okrucieństwo i niewiarygodna agresja wobec nastolatki. Tak jakby sprawca działał w amoku, w stanie pobudzenia. Bartosz Giżyński musiał się nieźle 'odpalić'.

Ciotka Mai opisuje, że nastolatka miała powybijane młotkiem zęby i przy jednej dłoni nie miała palca. 

Rodzina Mai założyła zbiórkę na pomoc prawną. Warto wpłacić choćby małą sumę. Ja to już zrobiłem.

https://zrzutka.pl/vgh9v2

EDIT: Co ciekawe, do podobnego kobietobójstwa doszło niemal w tym samym czasie w Bułgarii. 26 kwietnia 2025 roku w miejscowości Haskovo znika 18-letnia Magdalena Ruseva. 1 maja br. (ta sama data odnalezienia ciała Mai) zwłoki Magdaleny zostają odnalezione w opuszczonym budynku przy ulicy Amur (północna część miasta), ukryte w pojemniku. Aresztowany zostaje 17-letni Ivan Kostov, który był widziany wraz z Magdaleną o 4 rano w dniu jej zaginięcia. Podobnie jak w przypadku Mai policja bułgarska początkowo traktuje zaginięcie Magdaleny jako ucieczkę. Dziewczyna poniosła śmierć wskutek uduszenia w mieszkaniu dziadka sprawcy, nie ma dowodów na gwałt. 

Na nagraniu z monitoringu umieszczonym na YouTube widoczny jest 17-latek transportujący pojemnik, w którym potem odnalezione zostało ciało 18-letniej Magdaleny.

https://www.youtube.com/watch?v=rel7XPLwnQI&t=29s

https://town.bg/wp-content/uploads/2025/04/magdalena-ruseva.png

Tutaj sprawca (jak widać) działał sam. Pytanie czy Bartoszowi ktoś pomagał w pozbyciu się ciała.

Aha, na Kanale Kryminalnym obejrzałem dziś rano ciekawy materiał o zapomnianym morderstwie 15-letniej Agnieszki, które miało miejsce 14 stycznia 1999 roku we wsi Dubeczno koło Włodawy. Piętnastolatkę pobił, zgwałcił, zamordował i bestialsko okaleczył zwłoki (np. poprzez wybijanie zębów i rany cięte na ciele) 17-letni Andrzej S., lokalny wiejski chuligan, pijak i nierób z wykształceniem podstawowym. Zanim zginęła Agnieszka poszła z koleżanką zobaczyć świeżo zainstalowany we wsi automat telefoniczny.

Co bulwersujące, o zbrodni tej wiedziało wielu mieszkańców wsi, gdyż sprawca chełpił się jej dokonaniem w lokalnej knajpie. Ba, podobno zaprowadził kilku śmiałków na miejsce zbrodni. Za dokonanie zbrodni ze szczególnym okrucieństwem 17-latek dostał karę 25 lat pozbawienia wolności. 

Ot, ponure i zapomniane morderstwo w historii polskiej kryminalistyki jakich wiele, acz jego podobieństwa ze sprawą Bartosza G. nasuwają się same. 

https://www.youtube.com/c/Kana%C5%82Kryminalny/videos